Drodzy, tak się cieszę, że historia mojej rodziny poruszyła także Was. Odpowiadając na wszystkie pytania po kolei - Olszówka Mała to wieś położona kilka kilometrów od Wodzisławia, niedaleko Jędrzejowa. Olszówka należała pod parafię w Mieronicach. Dzwoniłam tam do przemiłego księdza, który powiedział mi, że wszystkie księgi parafialne sprzed 1943 roku znajdują się w Urzędzie Gminy w Wodzisławiu. Tam też zadzwoniłam. Telefonicznie Pani powiedziała mi, że ślub Erlicha był w 1942 roku, ale więcej mi nie powie "na piękne oczy" muszę przyjechać osobiście. Pani też powiedziała, że w dokumentach ślubnych jest inne imię niż Edward( przypuszczam, że może Szaja - choć to by było sprzeczne z chrztem). Kiedy pojadę, będę mądrzejsza o wiedzę dotyczącą tego dokumentu. Może uda mi się też ustalić okoliczności chrztu Erlicha - z przekazu rodzinnego wiem, że jedna z ciotek została jego matką chrzestną - niestety ta ciotka, tak jak i moja babcia nie żyje...
Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się czemu nikt nigdy wcześniej nie spytał babci o szczegóły...to w rodzinie był temat tabu, od zawsze. Wydaje mi się, że ten kawałek historii był dla mojej babci zbyt bolesny, by o tym mówić. Myślę, że jeszcze długo po wojnie bała się o to, że miała męża Żyda i syna z Żydem. Odpowiadając na pytanie Krajanki - tak syn babci przeżył wojnę, żyje do dziś. Zamierzam go odwiedzić niedługo i zapytać co wie...Może wiedzieć niewiele, bo moja babcia ze swoim drugim mężem, zatarli ślady, poprzedniego życia. Wcale mnie to nie dziwi, patrząc na polską historię i chociażby rok 1968...
Moja 86-letnia ciocia opowiadając o babci i Erlichu aż się popłakała, że to była taka wielka miłość. Każdy z nas chyba coś takiego przeżył w życiu - myślę, że byli "połówkami jabłka"! Uczucie musiało być wielkie skoro on postanowił zmienić wiarę, a i ona w trakcie wojny powiedziała "tak" Żydowi. Elementy układanki sypią się w 1944 roku, bo moja ciocia i wujek zgodnie twierdzą, że Erlicha nie zabili Niemcy...nie wypowiedzieli głośno tego o czym ja pomyślałam, czy to możliwe? A może po prostu tak im łatwiej ogarnąć całą tą historię...
Moja babcia nie znalazła podobno nigdy ciała Erlicha. Może wyda Wam to się dziwnę, że chce dowiedzieć się jak najwięcej, ale czuję wewnętrzny obowiązek, żeby spróbować odkryć jak najwięcej elementów tej układanki. Nie chodzi o zaspokojenie ciekawości, ale o to, że chce to "dać" moim przodkom. Jeśli rzeczywiście los Erlicha na zawsze pozostanie niewyjaśniony to ja chciałabym w jakikolwiek sposób "zaznaczyć" jego istnienie.
Bardzo się rozpisałam, przepraszam, ale do tego tematu nie potrafię podejść bez emocji...